Komu let's, temu go!

Blog gromadzi ulotne spostrzeżenia, które nachodzą nas przy porannej kawie. Czytamy, oglądamy, przysłuchujemy się, mierzymy, próbujemy porządkować. Qltywator ma być narzędziem, które przeczesuje dziki gąszcz zjawisk w kulturze i w przestrzeni miasta.

Opinie tylko subiektywne.
Dwie pary rąk śmiertelnych z zamiarem upamiętnienia.
Bierzcie na wynos.

niedziela, 5 sierpnia 2012

Indie sauté




Książka „Lalki w ogniu” Pauliny Wilk to więcej niż reportaż. To rodzaj humanistycznej próby tłumaczenia kodów kulturowych. Klucza do nich autorka szuka w codziennym życiu mieszkańców Indii.

Zadziwiająca jest kariera reportażu we współczesnej literaturze. Na łamach Miesięcznika „Znak” toczy się właśnie ciekawa dyskusja na temat potrzeby poszukiwania prawdy w literaturze. Dla niektórych krytyków tęsknota za realizmem przejawia się właśnie w takich książkach, jak „Laki w ogniu”. Skromnie wydana książka Pauliny Wilk cieszy się od kilku miesięcy niesłabnącą popularnością. Nie tylko ze względu na sezon wakacyjnych podróży.

Indie oczami Wilk to bynajmniej nie baśń z tysiąca i jednej nocy. To momentami szokująca opowieść o kraju, w którym na skrawku zajmującym dwa i pół procent powierzchni Ziemi musi się zmieścić siedemnaście procent ludzkości, a nic nie wskazuje na to, że będzie jej mniej. To bodaj jedyny kraj, w którym w zamian za wasektomię w ramach socjologicznych eksperymentów oferowano radia tranzystorowe. Kraj, który karmi swoich obywateli imperialnymi snami o wielkości, a nie potrafi zaspokoić ich podstawowych potrzeb: tylko co trzeci Hindus ma w domu toaletę, ale za to ponad połowa narodu rozmawia przez telefony komórkowe. Więcej tu ludzi niż zasobów naturalnych. „Krajem rządzą reguły niepisane, nawet niewypowiedziane, ale namacalne i trwałe.” Córka jest w domu przekleństwem, syn – jedynym ratunkiem. Mężowie mają prawo polać benzyną i podpalić swoje żony, a „ciało kobiety jest świątynią męskiego prestiżu”. Między wiarą w Boga i zabobony istnieje poważna różnica, ale nikt w Indiach nie potrafi określić, na czym polega. Dlatego współczesny hinduizm to skrzyżowanie świątyni z hipermarketem: bogowie zstąpili do korporacji.

Wilk subtelnie, ale skutecznie odziera Indie ze zwiewnych złudzeń o bollywoodzkim pięknie, które jest jedynie towarem eksportowym - większość społeczeństwa nie ma o nim pojęcia. Wraz z autorką zaglądamy do zakamarków brudnych ulic i biednych domów, o których nie mówi się w przewodnikach dla turystów. Jedziemy zatłoczonym, cuchnącym autobusem, który przewozi nadprogramowych podróżnych, ryzykując ich życiem na górskich serpentynach. Przez okna pociągów widzimy nie tylko oszałamiające zachody słońca, doświadczamy także letniej ulewy i nieznośnej spiekoty, która wysysa z mieszkańców chęć do życia. Z drugiej strony patrzymy również na uzależniającą różnorodność, złożoność niemożliwą do ogarnięcia i uporządkowania. Jedynym constans w życiu Hindusów jest zmiana: w każdej chwili są na nią gotowi, przekonani, że świat to funkcjonujący chaos, który każdego człowieka w pokrętny sposób kieruje do źródła jego przeznaczenia. Symfonia barw, dźwięków i smaków, gwarne targowiska, świetnie wykadrowane obrazy, których autorka nie oprawia w ramki konwencji, układają się w cierpką opowieść o kraju pełnym sprzeczności i niedorzeczności. Zarządzanie ludzkim ubóstwem władza doprowadziła tu do perfekcji. Mimo tego Hindusi potrafią żyć tylko w liczbie mnogiej, bo pojedynczo giną. Z żadnych ust nie pada jednak głośna skarga – nad wszystkim unosi się indyjski duch spokoju i harmonii niemożliwej do przyjęcia i przejęcia dla nas, Europejczyków.

Mimo naturalistycznych obrazów skrajnej biedy albo jawnej niesprawiedliwości nie brakuje tu również ciepłych, rodzinnych opowieści, legend o boskich podbojach i miłosnych przygodach, ogłoszeń matrymonialnych ("Bramiński chłopiec urodzony o 17.55, 5/12/82, jasny, przystojny, MBA, Bangalur, zarobki ponad 100 tys., jedyny syn, własna nieruchomość. Szuka jasnej, pięknej dziewczyny, rodzinnej, min. 5'3'' wzrostu, do 26 lat. Bez posagu. Proszę przesłać horoskop i zdjęcie.") i historii o braku zasad ulicznego ruchu i handlu. Bez dodatkowych chwytów, ulepszeń i błyszczących ozdób w swojej opowieści autorka uzyskuje efekt fascynującej mozaiki, której każdy centymetr kwadratowy otwiera nową przestrzeń do zgłębienia.

Wyjątkowym walorem książki jest jej język: hipnotyzujący, piękny, chwilami poetycki, a jednocześnie boleśnie prawdziwy i celny. Doskonale oddaje nieprzekładalność azjatyckich kodów na europejską percepcję, nie rezygnując z rzetelnej relacji naocznego świadka, który nie mówi o sobie, ale o tym, co widzi.

Piękna, spójna, fascynująca opowieść o codziennym upokorzeniu i nieustającej walce o nowe powitanie słońca. A przy tym wielka pochwała ziemskiego życia i wiary w to, że świat, na którym żyjemy, jest najlepszym z możliwych.

Paulina Wilk, Lalki w ogniu. Opowieści z Indii, Carta Blanca, Warszawa 2011.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz