Komu let's, temu go!

Blog gromadzi ulotne spostrzeżenia, które nachodzą nas przy porannej kawie. Czytamy, oglądamy, przysłuchujemy się, mierzymy, próbujemy porządkować. Qltywator ma być narzędziem, które przeczesuje dziki gąszcz zjawisk w kulturze i w przestrzeni miasta.

Opinie tylko subiektywne.
Dwie pary rąk śmiertelnych z zamiarem upamiętnienia.
Bierzcie na wynos.

sobota, 26 maja 2012

Instrukcja obsługi Wieży Babel




Porzuć nadzieję na fabułę, ktokolwiek sięgasz po Joyce'a. Najważniejsze jest to, co się wokół niej dzieje. Historia żonatego oberżysty jest tylko zalążkiem, w którym zaczyna się bodaj największy w historii eksperyment językowo-świadomościowy.

Na Joyce'a nie ma przepisu, metodologii, każda próba interpretacji ostatecznie okaże się zarówno błędna i właściwa. Krzysztof Bartnicki tłumaczył "Finneganów tren" przez dziesięć lat. To jedno z najważniejszych osiągnięć w historii polskiej translatoryki, bo jednocześnie tworzy nowy język i odtwarza tkankę literacką ze strzępów morfemów niemal wszystkich języków świata: od starohebrajskiego po "slang Rumunów wędrujących przez Karkonosze" (określenie tłumacza). Styl Joyce'a to modernistyczny konglomerat języka potocznego, strumienia świadomości, teatralnych didaskaliów, karkołomnych figur retorycznych, barowego slangu i wyjątków z encyklopedii powszechnej świata prostych ludzi.
Można go czytać a rebours, pod kątem, w kontekście i poza nim. Lektury na skos również nikt nie zabroni.

O ile "Ullissess" jest specyficzną projekcją świadomości bohatera, o tyle "Finneganów tren" to pozornie chaotyczny, szaleńczy zabieg rodem z sali patomorfologa, w której pod nóż trafiają zbiorowa podświadomość, mity, religie, tiki językowe, opowieści ze sklepu i fragmenty traktatów filozoficznych. Niektórzy uważają, że nie da się jej czytać, dla innych lektura Joyce'a to synonim bycia intelektualistą. Powstają interaktywne grupy, które czytają Joyce'a na głos i inne, które uznają książkę za wytwór chorej, atawistycznej i zniszczonej alkoholem jaźni.
Sposobów na czytanie Joyce'a po polsku jest tyle, ilu czytelników. Zawiodą studia, czytanie z marszu pozostawi niedosyt, miłośnicy freudyzmu wyrwą ostatnie włosy z głowy. Nie sposób omówić sobie tego doświadczenia.

Czapki z głów– nadszedł Joyce.

James Joyce, "Finneganów tren", tłum. K. Bartnicki, Ha!art, Kraków 2012.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz