Komu let's, temu go!

Blog gromadzi ulotne spostrzeżenia, które nachodzą nas przy porannej kawie. Czytamy, oglądamy, przysłuchujemy się, mierzymy, próbujemy porządkować. Qltywator ma być narzędziem, które przeczesuje dziki gąszcz zjawisk w kulturze i w przestrzeni miasta.

Opinie tylko subiektywne.
Dwie pary rąk śmiertelnych z zamiarem upamiętnienia.
Bierzcie na wynos.

sobota, 18 maja 2013

Welcome in Ciemnogród




Joanna Bator należy do najzdolniejszych i najbardziej przenikliwych polskich pisarek. Myślałam, że po obsypanej nagrodami „Piaskowej Górze” żadna jej powieść nie rzuci już na kolana. Z radością donoszę, że po lekturze „Ciemno, prawie noc” zaniemówiłam. Z zachwytu.

Alicja Tabor, reporterka, przybywa do Wałbrzycha, swojej rodzinnej miejscowości, żeby napisać reportaż o zaginięciu trojga dzieci. Będzie musiała zmierzyć się nie tylko z rosnącą społeczną frustracją i ciemnymi zagadkami historii, ale także fanatycznymi mieszkańcami okolic Zamku Książ, zanurzonymi w oparach mesjanistyczno-narodowej histerii. Reporterka o pseudonimie „Pancernik” stawia czoła swojej przeszłości: tajemnicy samobójczej śmierci ukochanej siostry, zaginięciu ojca i mrocznej historii matki. Opowieść osadzona jest w niesamowitej i pełnej mrocznych zakamarków przestrzeni Wałbrzycha i zabytkowego Zamku Książ, po którym w XIX wieku przechadzała się Księżna Daisy. Podziemne tunele kryją do dzisiaj nie tylko zagadkę planowanej budowy twierdzy Hitlera: to tu Niemcy mordowali Żydów, Rosjanie gwałcili Niemki, a Polacy rozpaczliwie próbowali tę traumę wyprzeć. Niezabliźnione rany i nieprzepracowane krzywdy po latach nabrzmiewają pod powierzchnią historii ogólnej i pojedynczej. Pełen strachu, żółci, żalu i win nieodkupionych wrzód musiał kiedyś pęknąć.

Mistrzyni opowieści sięga tym razem po konwencję powieści grozy (nocne rytuały, trupy i, a jakże, duchy), wykorzystując również misternie uplecioną intrygę kryminalną, niekoniecznie w celu nastraszenia czytelnika. „Ciemno, prawie noc” to przede wszystkim opowieść o złu, jego mutacjach, odmianach i zalążkach, bardziej niebezpiecznych niż czarna ospa, bo toczy i drąży podziemne tunele nawet do kilku pokoleń naprzód. Tajemnicę gorzkiej przeszłości Alicji Tabor śledzimy z zapartym tchem, przerażają pojedyncze historie nędzy i rodzinnych tragedii, wzruszają postaci poczciwych kociar, symbolizujących ostoję tego, co dziś archaiczne i nieatrakcyjne: dobra i bezinteresowności.
Powieść Bator można odczytywać zarówno jako pojedynczą historię rodzinną, jak i opowieść o zbiorowej histerii w imię bezsensownej zemsty na upiorach z przeszłości (aluzja do Smoleńska, Chrystusa świebodzińskiego i źle pojętej teorii teatru ogromnego Wyspiańskiego). Coś, co Kinga Dunin określa jako „polskie uliczne życie polityczne”, zajmuje w powieści Bator szczególne miejsce. Intrygujące, że, kiedy zaczynamy już autorkę posądzać o pastisz gatunku, nagle włączamy telewizor i zaczynamy się zastanawiać, czy przypadkiem podczas lektury nie mieliśmy do czynienia z reportażem z Wałbrzycha na gorąco. Współczesne widowiska kalwaryjne potrafią przecież zadziwiać. „Zło nigdy nie zaskakuje, ale zawsze dziwi”.

„Ciemnogród” nie oznacza w tej powieści tylko pustych haseł wypisywanych na transparentach i flagach podczas niezmordowanych miejskich marszów i pikiet w celu obudzenia narodu. Ciemność u Bator symbolizuje ślepą, okrutną, pełną żółci nienawiść, która tak skutecznie nasyca powietrze złością i fanatyczną potrzebą zemsty, że jedna iskra odmiennego zdania może wysadzić wszystko w powietrze. A, jak już wiemy, w naszym stuleciu dobrze się trzyma nienawiść. I śmiało patrzy w przyszłość. Ona jedna.
Jednym z najbardziej fascynujących bohaterów „Ciemno, prawie noc” jest język. Alicja Tabor jest błyskawicznie analizującą reporterką, ale Joanna Bator jako jej literacka matka przoduje w umiejętności wsłuchiwania się w ludzi. Nie tylko doskonale opowiada, ale ma rzadki dar unaoczniania opowieści przez wyrafinowaną indywidualizację języka. Każda opowieść jest własna i niepowtarzalna. Bator nazywa język polski swoją „ojczyzną”: indywidualizacja poszczególnych opowieści nie tylko pozwala narracji płynąć i eksponuje indywidualne cechy charakterów. To przecież standard, a mówimy o autorce wybitnej. Chropowatość wypowiedzi, przemyślane tiki językowe, odważne zabiegi lingwistyczne, które przypominają chirurgiczny szew retencyjny: zakładany w celu scalenia miejsc poddawanych silnym naprężeniom – to wyróżniki narracji Bator. Część zatytułowana „Bluzg”, stylizowana na „poetykę” forów internetowych, jest lingwistycznym i konstrukcyjnym majstersztykiem. Aż strach pomyśleć, ilu jadowitych ripost musiała naczytać się autorka na forach, żeby tak realnie oddać język polskiej „dyskusji” internetowej. „W sieci nie zapada noc. Słowa, które kiedyś wsiąkłyby w błoto, tu przybierają kształt trwały.”

Bator ostatecznie nie rzuca czytelnika na pożarcie kotojadom. „Prawie noc” nie oznacza ciemności kompletnej. Wybawienie niosą właśnie ci odrębni, osobni, pojedynczy, jak Alicja Tabor: jest jedną z tych, którzy żyją pomiędzy, nie przynależąc nigdzie i do nikogo. Dlatego z dystansu patrzy ma rozwścieczony, żądny krwi i zemsty tłum, który jest gotów rozszarpać trupa, a jak dla wszystkich nie starczy szczątek do uszczknięcia, nie pogardzi i trumną: „na beztrupiu i trumna trup”. Paradoksalnie wybawienie tkwi w postaciach nigdzie nie pasujących: transseksualistach, ekscentrykach, niejednoznacznych wyznaniowo mieszkańcach społeczności, a przede wszystkim w bezdomnych kociarach i babcyjkach, niosących pomoc.
„Ciemno, prawie noc” zaskakuje niemal na każdej stronie: płynnością i lekkością fabuły, biegłością w prowadzeniu wielowątkowej, skomplikowanej, ale jednocześnie spójnej i przejrzystej narracji. Wielkie brawa dla Bator, że nie zaginęła w gąszczu wątków, wspartych precyzyjną i ostrą konstrukcją postaci. Powieść aż tętni od literackich aluzji, ale znajdywanie ich to kolejna przyjemność dla wnikliwego czytelnika.
Jak przystało na powieść gotycką, razem z bohaterką udaje nam się wydostać z labiryntu podziemnych zamkowych tajemnic na powierzchnię. Spotkanie z ciemnością na zawsze jednak naznacza cieniem.
Nazwiska Bator nie znać to grzech. Wybitna powieść dla odważnych i uważnych.

Joanna Bator, „Ciemno, prawie noc”, WAB, Warszawa 2012.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz