Komu let's, temu go!

Blog gromadzi ulotne spostrzeżenia, które nachodzą nas przy porannej kawie. Czytamy, oglądamy, przysłuchujemy się, mierzymy, próbujemy porządkować. Qltywator ma być narzędziem, które przeczesuje dziki gąszcz zjawisk w kulturze i w przestrzeni miasta.

Opinie tylko subiektywne.
Dwie pary rąk śmiertelnych z zamiarem upamiętnienia.
Bierzcie na wynos.

piątek, 5 sierpnia 2011

Prawo szczególne uchyla ogólne.



Ten niepozorny zbiór opowiadań winni przeczytać przede wszystkim ci, którzy uważają prawników za odmóżdżonych karierowiczów i łowców łatwych pieniędzy. Ferdinand von Schirach świadomym czytelnikom skutecznie udowadnia, że zawód prawnika wymaga nie tylko potężnej wiedzy psychologicznej, ale i umiejętności poszukiwania półtonów i anielskiej cierpliwości w docieraniu do prawdy.

Jakiż los bywa złośliwy. Dziadek Ferdinanda von Schiracha był wysokim funkcjonariuszem III Rzeszy odpowiedzialnym m. in. za deportację Żydów. Wnuk został prawnikiem i zasłynął spektakularną obroną enerdowskiego polityka, Güntera Schabowskiego, który, przez przypadek bądź przy wykorzystaniu machiavellicznego chwytu, przyczynił się do upadku muru berlińskiego. Sprawa jest arcyciekawa, dyskusyjna i doskonale pasuje do profilu tematycznego opowiadań adwokata. Czytelnik w pełni daje wiarę niesamowitym opowieściom z praktyki zawodowej wziętego obrońcy, w których, co tu dużo mówić, nic nie jest takie, na jakie z pozoru wygląda. Każdy przypadek wymaga wnikliwej analizy i oddzielnego rozpatrzenia. Tam, gdzie są ludzie, nie istnieje coś takiego, jak „książkowy przykład”.

W niewielkiej książeczce tkwi siła rażenia potężnej bomby. To nie kryminał, choć traktuje o najbardziej krwawych zbrodniach. Nie ma tu przesadnie drobiazgowych opisów przestępstw, ale niejednokrotnie podczas lektury przejdą nam po plecach ciarki. Znajdziemy tu i przykłady kanibalizmu („Miłość”), i morderstwa z pozoru „w obronie koniecznej” („Obrona konieczna”), które okazują się morderstwami z zimną krwią, nie brakuje też niebezpiecznych wycieczek w mroczne sfery hipokampa i ciała migdałowatego („Cierń”). Motywacja niejednokrotnie nie jest tutaj tożsama z winą, a, bez względu na zdobyte doświadczenie zawodowe, człowiek nie przestaje zaskakiwać lekarzy, a co dopiero prawników. To, że ktoś popełnił przestępstwo, nie oznacza, że nie jest jednocześnie ofiarą. To, co mnie najbardziej dało do myślenia, to fakt, że przestępstwo popełnia się niejednokrotnie przypadkiem albo w sytuacji wyższej konieczności, a to oznacza, że przestępcą może być każdy z nas. Słowem – zbiór opowiadań von Schiracha to literackie wcielenie teorii względności. Kwintesencją opisu stanu faktycznego jest tytuł obrazu René Magritte'a „To nie jest jabłko”, mimo że właśnie doskonale znany nam owoc zajmuje przestrzeń niemal całego płótna. Zdaje się, że właśnie powszechny symbol grzechu jest kluczem do interpretacji tego tomu. Mocne, konkretne, ale tak samo jak okładka ascetyczne odniesienie do twórczości Magritte'a to tylko kolejny dowód na doskonałą konstrukcję tego zbioru opowiadań. Nic nie jest takie, na jakie wygląda na pierwszy rzut oka. To, że René malował przedmioty codzienne, nie oznacza, że nie był surrealistą. Jeżeli adwokat nie macha pędzlem i opiera się w swojej pracy na literze prawa, nie oznacza, że nie może, a nawet nie powinien używać swojej intuicji.
Patrz dalej. Wówczas na obrazie zobaczysz coś więcej niż jabłko.

Bohaterami opowiadań są prostytutki, dilerzy narkotyków, biznesmeni, wiolonczelistki i po prostu zwyczajni ludzie. Każde z opowiadań pokazuje, że droga do prawdy jest kręta i przedwczesne ferowanie wyroków jest zgubne. „Przestępstwo” to koronny dowód na to, że nic nie jest ani tylko białe, ani tylko czarne, a wina zawsze leży pośrodku. Prawo to constans, ale jednocześnie przestroga. Stanowią je przecież ludzie, a nikt nie jest nieomylny. Jednego dnia adwokat broni kata, innego dnia nie uda mu się uratować od kary niewinnego człowieka.

Zwraca uwagę rzetelne relacjonowanie przebiegu śledztwa, ale z chłodnym prawniczym dystansem profesjonalisty. Doskonałe tłumaczenie, wyzbyte ozdobników, oparte na syntetycznej narracji, wciąga i zdumiewa. Nie zaznamy patosu typowego dla adwokackich mów końcowych. Tylko zimne fakty i profesjonalna analiza. Von Schirach szokuje i zdumiewa, bo, mimo wielkiego doświadczenia, nigdy nie występuje z perspektywy wszystkowiedzącego. To nie tylko przykład doskonałej prozy. To również świadectwo imponującego warsztatu humanistycznego. I wcielenie prawniczej paremii: Advocatorum error litigatoribus non noceat – „Błąd adwokatów niech nie szkodzi stronom”.


Ferdinand von Schirach, Przestępstwo. Opowiadania, tłum. Jakub Ekier, W.A.B., Warszawa 2011.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz